Chcieliśmy mieć pewność czy nie mamy przy sobie czegoś co dla nas samych wydaje się być ok, a mogłoby być zakazane w Maroko. Na pierwszy ogień - gaz pieprzowy. Strażnik graniczny nie ma pojęcia czym jest spraj, który wyciągnęliśmy, ale po chwili załapuje cóż to jest. Odpowiedź, którą uzyskujemy jest odrobinę inna niż się spodziewaliśmy. W Maroko nie ma najmniejszych problemów z gazem pieprzowym, ale w Hiszpanii jest od nielegalny (bo nie ma naklejki UE czy coś...) i musi on nam go zabrać.
Cóż... Nie ciekawie. Co prawda oboje mamy nadzieję, że nigdy by nam się nie przydał, ale jakoś dodaje on poczucia bezpieczeństwa. Graniczny zapewne zabrał by nam gaz gdyby nie to, że wypaliliśmy z jeżdżeniem autostopem po Maroko, które uznał za skrajnie niebezpieczne - wciąż nie wiem dlaczego - i w ramach troski zwrócił nam go mówiąc:
- Dobra, chowajcie to szybko do plecaka, a ja udam, że nic nie widziałem.