Tu następuje ten moment, w którym mam ochotę napisać "Posłuchajcie...", ale nie zrobię tego aby nie zaryzykować porównania mnie do pewnego polskiego pisarza, dobrego, z resztą i niewątpliwie większego ode mnie. Cóż... Całe szczęście, że tacy są, w końcu młode pokolenie musi się uczyć od lepszych od siebie... :)
A więc...
Było to tak...

informacja, co do której wszyscy są zgodni. Istnieją również tacy, którzy uważają, że ów wydarzenia miały miejsce całe cztery wieki później. Całkiem niedawno jednak inny naukowiec starał się udowodnić, że data zasiedlenia wyspy to czas około przełomu pomiędzy wiekiem XII, a XIII. Mowa o naszej erze oczywiście. Na "dzień dobry" mamy więc do czynienia z całkiem sporych rozmiarów rozbieżnością. Osadnicy oprócz siebie przytargali również rośliny - choćby banany, zwierzęta - takie jak kury oraz szczury, które okazały się być w przyszłości jednym z trumiennych gwoździ dla przybyłych.
Oficjalnie odkrywcą wyspy został ogłoszony Jacob Roggeveen, który przybił do jej brzegów w niedzielę wielkanocną. Temu właśnie zdarzeniu miejsce zawdzięcza swoją nazwę. Moim skromnym zdaniem odkrywcami Wyspy Wielkanocnej byli osadnicy, którzy przybyli tam znacznie wcześniej i przecież nie byli rdzenną ludnością tej ziemi. Prawda jednak jest taka, że pochodzili z Polinezji, a nie z Europy, a odcień ich skóry nie świecił na biało. Wszystko jasne - historia...taka piękna.