czwartek, 15 sierpnia 2013

Paryż

Przekroczyliśmy granicę Francji. Kierunek – Nancy. Złapaliśmy na stopa ciężarówkę. Francuz, który nas podwoził był bardzo sympatyczny i pomocny. W niczym nam nie przeszkadzała bariera językowa, która
naprawdę we Francji okazała się ogromna. Dogadywaliśmy się w każdym możliwym języku, po kilka słów z każdego, którego choć trochę kiedyś liznęliśmy. Angielski niestety nie za wiele wnosił do rozmowy, więc korzystaliśmy z lichej wprawdzie ale jednak – znajomości niemieckiego, francuskiego, włoskiego…Ale najlepiej jednak sprawdzał się język „migowy’. Nasz kierowca nie mógł się połapać o co chodzi w naszej mapie Europy, z której korzystamy więc kupił i podarował nam w prezencie mapę Francji. Wtedy wszyscy w końcu wiedzieliśmy gdzie dokładnie jesteśmy i dokąd zmierzamy. Z palcem na mapie łatwiej było nam się dogadać. Zostaliśmy wysadzeni jakieś 200 kilometrów od Paryża. Postaliśmy trochę na jakimś parkingu, gdzie ruch samochodowy raczej nie rokował najlepiej, ale szybko okazało się, nasz dobry los nas nie opuszcza. Zatrzymała się para Austriaków. Jechali bezpośrednio do Paryża.

niedziela, 11 sierpnia 2013

Magdeburg, Frakfurt i Karlsruhe

Opozniony wyjazd z Berlina.

Mielismy wyjechac z Berlina we wtorek. W planie bylo wstanie tego dnia o 6 rano i wyjechanie maksymalnie o 7, ale o godzinie dwunastej w nocy Michal stwierdzil, ze wcale nie ma ochoty nas od siebie wypuszczac i bardzo chetnie przeszedlby sie na dworzec ZOO noca, a my... doszlismy do wniosku ze to bardzo ciekawy pomysl. Tak wiec poszlismy. Ciagle z twardym zalozeniem ze wyjedziemy z Berlina we wtorek, tylko troszke pozniej.

Dworzec ZOO w nocy jest jeszcze bardziej przerazajacy niz za dnia. Mysle, ze spokojnie mozna powiedziec, ze to najsmutniejsze miejsce w calym Berlinie. Ludzie nocujacy na ulicy w polaczeniu z przechadzajaca sie ulicami policja. Kilka osob ledwie trzymajacych sie scian, automat na strzykawki i brudne igly lezace na ulicy, plamy krwi i biegajace szczury. I wszedzie smierdzi szczynami. Wszedzie. Park nieopodal z reszta duzo ciekawszym miejscem nie jest. Mniej oswietlony wiec ludzie spiacy w krzakach niejednokrotnie wygladali jakby od dawna nie zyli. W najwiekszym skrocie - przechadzka noca po starym cmentarzu chyba bylaby duzo bardziej przyjemna, a moze nawet romantyczna.

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Berlin - miasto kontrastow

Droga ze Srody Slaskiej do Berlina nie nalezala do ciezkich. Praktycznie po pieciu minutach od wyciagniecia kciuka siedzielismy juz w ciezarowce i jechalismy do Lubina. W Lubinie zlapalismy pana do Miedzyrzecza - to byl jeden z tych mniej rozmownych kierowcow. W Miedzyrzeczu spotkalismy sie z tata Adasia, zaopatrzylismy sie w gaz pieprzowy i kupilismy skarpetki bo wczesniej oczywiscie zapomnielismy o tym.
Zjedlismy lody i znow na wylotowke. Byl potezny korek do samej Skwierzyny wiec siedemnascie kilometrow pokonywalismy najmniej godzine. Naszym kierowca byla kobieta ktora za czasow studenckich rozwniez podrozowala autostopem. W dodatku po krajach, ktore w najblizszym czasie odwiedzimy, wiec wlaczylo mi sie wyciaganie od niej wszystkich informacji z tym zwiazanych. Na cale szczescie wszystko co uslyszalam zachecilo do podrozy jeszcze bardziej.

- Jej... jak ja wam zazrdoszcze. Zawsze chcialam pojechac do Maroko.
- Wiec jaki problem? Jedz!
- A zebyscie wiedzieli ze pojade!

Dostalismy od niej po malej kawie kiedy wysiadalismy i po chwili zastanowienia doszlismy do wnisku ze to idealne miejsce na sniadanie. 
A potem najedzeni ruszylismy dalej i niecala godzine pozniej przekroczylismy polsko-niemiecka granice. Napisalismy Michalowi, u ktorego mielismy spac, ze bedziemy okolo godziny 17, ale dluzsza chwila przestoju wlasnie przy granicy sprawila, ze zaczelismy myslec, ze sie nie wyrobimy. Az tu nagle bach! I zatrzymuje sie samochod na berlinskich blachach - polak. Mowi ze wybral sie na wycieczke bo mial dosc siedzenia w domu, a my na to, ze bardzo sie z tego powodu cieszymy. Poprosil o wbicie adresu, pod ktory chcemy sie dostac w nawigacje i tym samym o 17 bylismy pod blokiem Michala. Wykapalismy sie i opilismy fanta, a potem nasz gospodarz zapytal:
 - Interesuje was ta komercyjna czesc miasta czy co?
- To tez, ale przede wszystkim chcemy zobaczyc Berlin od tej bardziej zyciowej strony.
- No to wam pokaze, dzisiaj jest impreza, na ktorej zdarza mi sie grywac wiec spokojnie moge was tam zabrac. Ale najpierw pojdziemy sie zintegrowac z murzynami w parku.