sobota, 28 grudnia 2013

Portugalskie opowieści

W Rates zregenerowaliśmy siły i po dwóch dniach odpoczynku na portugalskiej wsi ruszyliśmy przed siebie. Co najważniejsze - bogatsi o mapę, którą dostaliśmy od właścicielki schroniska. Kierowaliśmy się w stronę Porto, ale żadną konkretną trasą. Tego dnia nastał czas w naszej podróży gdy zaczęliśmy spotykać prawdziwie dziwnych ludzi, dostawać dziwne rady i propozycje, a i jedno z naszych marzeń się spełniło...
A było to tak...



Zaczęło się od mężczyzny, który nas podwoził i z niewiadomych przyczyn zaprosił na kawę. To była pracująca niedziela w Portugalii, a kawa ta nie miała żadnego związku z kawiarnią. Zostaliśmy wprowadzeni wejściem pracowniczym do wielkiego sklepu meblowego, usadzeni w fotelach jak wielcy panowie i kolejno przedstawiani całemu personelowi. Szef wybitnie się nami zainteresował i przez kolejną godzinę prowadził z nami konwersację na temat podróży. Dostaliśmy obiecaną kawę - tycie espresso. Ale jeszcze nic nigdy nie dało nam takiego kopa. Kawa była tak skondensowana, że zadziałała jak dziesięć kaw wypitych jedna po drugiej. 

Potem wszyscy uparli się aby odwieźć nas na wylotówkę. Mimo, że odległość ta nie była większa od pół kilometra. Jednak odmówienie czegoś Portugalczykom jest podobnie trudne jak odmówienie swojej babci jedzenia, a może nawet jest niemożliwe? Dostaliśmy też dwie butelki wody mineralnej.

czwartek, 26 grudnia 2013

Portugalia - jakby inna Europa

Już pierwszej nocy Portugalia dała nam mocno popalić. Ugościła nas brakiem dobrego miejsca do rozbicia się namiotem, wilgocią w powietrzu i nieprzyjaznymi spojrzeniami ludzi... 

Sangrie, o której wspomniałam w ostatnim poście piliśmy w Póvoa de Varzim w północnej części Portugalii. Moje zatrucie ukradło nam trochę cennego czasu więc gdy tylko doszłam do siebie szybko zaczęliśmy kombinować gdzie by tu się rozbić. Nie było jednak tak pięknie jak można by przypuszczać. Jeżeli byliśmy przygotowani na komercję w Hiszpanii, to w Portugalii zostaliśmy nią niemalże zaskoczeni, jako że przerosła ona tam nasze wyobrażenia. Plaże wypełnione po brzegi leżakami i parasolami naszpikowane były ślicznymi knajpkami, jak dobra kasza skwarkami... A w nich menu złożone z drinków z parasolkami wszelkiego rodzaju oraz drobnych przekąsek. Brzegiem oceanu przechadzają się kobiety w bikini. Towarzyszą im mężczyźni... Nie koniecznie są to widoki cieszące oczy. Spotykamy tam wielu otyłych ludzi, którzy obnażając swoje ciała manifestują kompletny bark przejmowania się swoim wyglądem. Bez względu na to, czy byli to mieszkańcy Portugalii czy też może turyści z innych krajów - stwierdziliśmy, że najwyraźniej ludzie ci po prostu maja gdzieś kondycję i wygląd swojego ciała - bo w końcu są na wakacjach.

środa, 25 grudnia 2013

Nieporozumienia i wypadki

Sangria to jeden z najbardziej popularnych hiszpańskich trunków, ale bezproblemowo można dostać ją
również w Portugalii. Bazą tego napoju jest czerwone wino i owoce cytrusowe - największym zainteresowaniem cieszą się pomarańcze. Oczywiście nie jest ona ograniczona swoim hiszpańskim pochodzeniem i występuje w wielu różnych wersjach na całym świecie. Często rozcieńczona wodą lub wzbogacona innym mocniejszym alkoholem.

Wielu zachwycało się Sangrią, wielu ją polecało nazywając ją "świetnie orzeźwiającą".

...ale my mamy inne zdanie.

Ten sikacz był jedną z pierwszych rzeczy jakie kupiliśmy w Portugalii. Wiem, że nasze zdanie może wynikać z tego, że cena tego produktu nie przekraczała jednego euro, ale nasz polski "Komandos" przy tym to byłby nektar bogów, a cena chyba podobna. Szczęścia w tym wszystkim tyle, że gdy ją kupiliśmy uparłam się na nachos bo inaczej wcale nie udałoby się jej przełknąć. Chyba, że... jest się Polakiem i nie potrafi się wyrzucić niczego za co się zapłaciło. 

środa, 11 grudnia 2013

Wieża Herkulesa i Cabo Finisterre

Wstaliśmy i nadszedł czas na pytanie "I co dalej?". Odpowiedź była nie całe 5 metrów od nas. Otóż najpierw Miriam przybiegła do nas z samego rana częstując nas croissantami, a potem my pobiegliśmy do nich pytając gdzie zamierzają jechać dalej. Okazało się, że kolejnym punktem w podróży naszych wybawców jest...Wieża Herkulesa w A Coruna! I w dodatku nie mają oni nic przeciwko abyśmy pojechali tam z nimi. Uprzedzają nas jedynie o tym, że omijają autostrady i będą jechać małymi i dziurawymi drogami, które mogą opóźnić czas dotarcia na miejsce. I uwierzyć nie mogą w to, że nas to nie martwi, a cieszy - w końcu omijamy duże drogi, które jako główną atrakcje serwują nam beton. 

wtorek, 10 grudnia 2013

Pech i szczęście w Hiszpanii

Obudziliśmy i przyszedł czas na to aby w końcu zorientować się gdzie my tak właściwie jesteśmy. Zapytaliśmy więc o nazwę miejscowości i dowiedzieliśmy się, że jesteśmy w Ribadeo.Większości ludzi, którzy byli w tym miejscu wieczorem poprzedniego dnia już nie było, a to dlatego, że pozwoliliśmy sobie spać nieprzyzwoicie długo i wstaliśmy aż o godzinie ósmej. Chcieliśmy dotrzeć do La Corunii, najlepiej jeszcze tego samego dnia i wcale nie wydawało nam się to trudne bo mieliśmy do pokonania niewiele ponad 150 km. Cel wydawał nam się niezwykle interesujący ponieważ w tym mieście znajduje się jedna z rzeczy wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO, a mianowicie - Wieża Herkulesa. Jest to jedyna zachowana latarnia morska, która została wybudowana przez Rzymian i w dodatku mimo swojego wieku ciągle jest w użytku! Jedna z legend, które jej dotyczą mówi o tym, że to właśnie do miejsca, w którym stoi przybył Herkules po pokonaniu króla Tartessos - Geriona aby złożyć jego szczątki i wydał rozkaz wybudowania w tym miejscu wieży. Wieża Herkulesa mierzy sobie bez mała 70 metrów oraz została wzniesiona w II wieku więc jest czymś niesamowicie starym i wartym zobaczenia, a więc postanowiliśmy zatrzymać się tam choćby na chwile.

środa, 4 grudnia 2013

Kierunek? Galicia!

Panie i panowie! Mamy zaszczyt pochwalić się wynalezioną przez nas, najnowocześniejszą i niezawodną suszarką do ubrań. Projekt jak dotąd jest prowizoryczny, ale jego geniusz przekracza najśmielsze
oczekiwania konsumenta. A jak wszystkim Polakom powszechnie wiadomo - prowizorki trzymają się najdłużej. Przedstawiamy zatem najnowszy cud techniki!

Złożona z dwóch przydrożnych barierek, pokryta niesamowicie ogromną warstwą kurzu, w którego skład wchodzą rzeczy, o których pewnie nie chciałbyś nawet słuchać, ale to nie wszystko! Pod barierkami jest miejsce do wypoczynku, wystarczy znaleźć sobie kawałek ziemi, który nie grozi tym, że zaraz jakiś samochód zamieni Twoje nogi w przejście dla pieszych! Taką suszarkę może mieć każdy! W dodatku za darmo! Jest prosta w obsłudze i... I chyba powinnam zostać prezenterką w TeleZakupach.

W każdym razie było to tak...

wtorek, 3 grudnia 2013

"Hiszpańskie pierogi" czyli tortilla

Choć na początku środek pustkowia w pobliżu Zumai nie przypadł nam do gustu (ze względu na zimno, porywisty wiatr i wszystko to co rozczarowało nas w Hiszpanii) po wyspaniu się i wyjściu z namiotu to co zobaczyliśmy wprawiło nas w totalny zachwyt. W przeciwieństwie do do poprzedniego dnia niebo miało
piękny szaro-niebieski kolor, wiatr ustał, a dookoła siebie mieliśmy tylko przyrodę. Mnóstwo zwierząt hodowlanych, gór, pól... Od czasu do czasu pojawiali się rowerzyści albo wędrowcy. Poza tym nie było nikogo. 
W planach mieliśmy opuszczenie tego miejsca zaraz po świcie, ale po obudzeniu się poważnie zaczęliśmy się zastanawiać nad zabawieniem tu jeszcze jednej nocy. Jednogłośnie zadecydowaliśmy, że tak właśnie zrobimy, ale tak czy owak musimy spakować co nasze i zejść do miasta po jedzenie, wodę... 
Zaczęliśmy się więc pakować i w momencie kiedy zwijałam karimaty podjechał samochód i wysiadła kobieta wyglądająca jak ktoś z ochrony. Nieudolnie próbowała się z nami dogadać na temat tego co my tu robimy i dlaczego i starając się wyjaśnić nam, że w Hiszpanii na dziko rozbijać się nie wolno. Graliśmy głupa oczywiście i udawaliśmy, że nie mamy pojęcia o czym mówi. 
Kobieta w końcu rozłożyła ręce i powiedziała:

- Tienda (rękoma nakreśla trójkątny kształt namiotu) Dia no! Noche OK!

I tak oto dowiedzieliśmy się, że Hiszpanie problemów za rozbijanie namiotu w nieprzeznaczonych do tego miejscach nie robią jeśli to jest noc. Możesz się rozbić byle przed wschodem słońca swój obóz zwinąć. 

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Kraj Basków

Obraliśmy kierunek upragnionej Hiszpanii, zapominając przy tym o istnieniu Kraju Basków. Z naszej dotychczasowej wiedzy wynikało jednoznacznie, że jest to odrębna część Hiszpanii. Na chłopski rozum coś jak niezależne województwo. W przypadku Hiszpanii trzy prowincje połączone w jedno, posiadające swój odrębny język jednak podlegające pod prawo hiszpańskie. "Kraj" położony w północnej Hiszpanii dokładnie nad Zatoką Biskajską. I właściwie to wszystko co wiedzieliśmy. Uznaliśmy, że to coś jak nasze Kaszuby. Ku naszemu zdziwieniu o Basque usłyszeliśmy jeszcze we Francji. Co prawda większość terytorium tego specyficznego kraju leży na terenie Hiszpanii, ale fragment jest we Francji. Ludzie, którzy nam o tym opowiadali uznali, że pomiędzy granicą francuską, a hiszpańską w miejscu gdzie chcemy ją przekroczyć czyli dokładnie tak jak leży Irun granica jako taka wcale nie istnieje bo zarówno część po stronie jednego kraju jak i drugiego jest tak zwanym Basque Country więc jest czymś wspólnym. Albo jeszcze inaczej. Ten fragment nie jest ani hiszpański ani francuski. To po prostu Basque. Nie ma to nic wspólnego z prawem, jednak ludzie mieszkający tam są o tym przekonani bardziej niż o tym, że niebo jest niebieskie.

niedziela, 1 grudnia 2013

"Cudotwórca" z Ameryki

Po nieszczęsnej historii z namiotem, a raczej jego brakiem zrezygnowaliśmy, przynajmniej na jakiś czas, z nocowania na plażach i tym podobnych. Dobry los chciał, że kilka dni naszej podróży ciągle ze sobą łączyło łaskawą drogę (niewielkie problemy z transportem), plaże co równało się możliwości wzięcia prysznica i kilka jezior dookoła co gwarantowało nam bezpieczny i suchy nocleg. Włóczyliśmy się więc od małego nadbrzeżnego miasteczka do jeszcze mniejszego po kilkanaście kilometrów dziennie bez większego powodu i celu. Opisywanie spania nad jeziorami czy kilku prób kąpieli w oceanie uważam za zbędne, wspomnę jedynie, że tego drugiego nie bardzo polecam bo grozi to porządnym zmarznięciem i co gorsza, byciem zmiecionym przez fale, a zarycie zębami o brzeg nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy na świecie. Choć było zabawne. Co do miasteczek ciągnących się wzdłuż wybrzeża... Ogólnie rzecz biorąc w 8 na 10 przypadków są to oazy turystyczne pełne drogich hoteli, eleganckich restauracji czy sklepów z całymi tonami pierdół. Ale temu akurat nie ma się co dziwić - przecież to samo zjawisko możemy obserwować nad naszym polskim morzem, gdzie tylko brak sezonu orzeźwia to miejsce, ale to jedynie nasze zdanie. Jeśli jesteś osobą, której zależy na wypoczynku w ładnym miejscu, na strzeżonej i zadbanej plaży popijając drinki oraz masz oczywiście naprawdę gruby portfel to wybrzeże Francji jest dla ciebie idealne. Jednak to zdecydowanie nie była nasza bajka. I właściwie nie było by kompletnie o czym pisać gdyby na drodze nie stanął nam Steve. A było to tak...