Cóż...
Po nacieszeniu się widokiem oceanu, przyszedł czas na dalszą jazdę. Zerknęliśmy na mapę i obraliśmy cel na tamten dzień - Gujan-Mestras. Planowaliśmy spać na plaży dlatego okolice tego miejsca wydawały się nam idealnym pomysłem. W Royan zabrała nas para jadąca do centrum Bordeaux. Kierunek idealny jednak słowo "centrum" zdecydowanie nas odstraszało. Kolejnym cudownym rozwiązaniem dla tej sytuacji było wysiąść kilka kilometrów przed miastem i po prostu je objechać, ale tu urodził się kolejny problem - przecież nie możemy wysiąść kilka kilometrów przed miastem na autostradzie. Poza tym nie cierpimy autostrad! No ale cóż... zanim dopracowaliśmy cały plan pod tytułem "Gdzie wysiąść aby znów nie władować się w jakąś czarną dziurę" Adaś zasnął... I zostawił mnie ledwie dukającą po angielsku. Mieliśmy tyle szczęścia, że po drodze była stacja benzynowa, sporo przed samym Bordeaux, ale dzięki niej nie wjechaliśmy do miasta ani nie zostaliśmy na środku autostrady skazani na godziny stania i czekania na cud albo mandat. Wysiedliśmy, zapaliliśmy i musieliśmy poczekać dłuższą chwilę na to, że Adaś obudzi się w pełni. Po owej chwili ruszyliśmy pytać ludzi czy ktoś nie jedzie w tym samym kierunku co my. Zapytaliśmy kilka osób, z których nikt nie jechał dalej niż do Bordeaux, lekko zmartwieni podeszliśmy do kolejnego mężczyzny i...