wtorek, 17 lutego 2015

Tatanka-Yotanka

> źródło <
Odwaga, hojność, mądrość oraz hart ducha – cnoty, które sprawiają, że człowiek jest coś wart i reprezentuje sobą coś co należy naśladować i podziwiać. Siuksowie doskonale o tym wiedzieli i dlatego właśnie ów cechy uznali za najważniejsze dla swojego plemienia. 

Pewien młody Indianin robił co mógł aby stać się wartościowym członkiem swojego plemienia. Z zapałem uczestniczył w polowaniach i uczył się tego jak być dobrym wojownikiem.

Gdy miał czternaście lat powalił pierwszego przeciwnika. Wtedy to zyskał przywilej noszenia we włosach białego pióra, które upamiętniało to wydarzenie i jednocześnie oznaczało jego pełne prawo przynależności do plemienia. Wtedy też dostał nowe imię – Tatanka-Yotanka, co w wolnym tłumaczeniu oznacza – Siedzący Byk.





Z czasem mały chłopiec stał się rosłym mężczyzną. Jego klatka piersiowa – szeroka i mocno umięśniona – była niczym zbroja, barczyste ramiona same w sobie stały się bronią, a silne i dobrze zbudowane nogi zapewniały mu zwinność potrzebną podczas walki. Oprócz doskonałego ciała posiadał także umiejętności posługiwania się strzelbą oraz zręcznego używania noża. 

Nie obca była mu medytacja czy stare rytuały, nie obawiał się bólu, a wręcz sam się często na niego narażał.
Zupełnie jakby chciał odszukać granice swojej wytrzymałości. Dla przykładu – po wielokroć Siedzący Byk poddawał się świadomemu kaleczeniu swojego ciała. Najczęściej polegało to na tym, że skórę na klatce piersiowej i plecach raniono kolcami, które pozostawiały dziury, przez które z kolei przeciągano rzemienie aby na końcu podwiesić całe ciało w górze tak aby utrzymywało się jedynie na tych kawałkach skóry. To nie koniec. Delikwent tkwił w tym bólu do chwili, w której skóra nie pękła – dopiero gdy tak się stało było po wszystkim. 


Szaleniec? Nie sądzę. Choć patrząc na jego zachowania nierzadko można odnieść podobne wrażenie. Choćby przy okazji bitwy nad potokiem Arrow w 1872. Po jednej stronie pola bitwy uzbrojeni amerykańscy żołnierze, po drugiej Indianie. Zażarta strzelanina trwa w najlepsze! Kule świszczą, strzały przebijają powietrze. A co robi Tatanka-Yotanka? Wychodzi wprost na linie ognia i z lekceważeniem rozsiada się jak panicz na środku pola. A potem? Wyjmuje tytoń i nabija fajkę! A żeby tego było mało pyta swoich towarzyszy czy ktoś nie miałby ochoty zapalić wraz z nim! Nie znalazł co prawda chętnych, ale nie przeszkodziło mu to w samodzielnym zapaleniu fajki. 


Bitwa oczywiście nie ustała. Kule nadal wymijały się z kulami czy strzałami. Niektórzy padali trupem, a Siedzący Byk… pykał fajkę i nie odniósł najdrobniejszej ranki pomimo tego, że znajdował się w bezpośrednim polu rażenia. 

I tak oto dochrapał się tego, że uznano go za przywódce Siuksów w walce z białymi.

25 czerwca 1876 roku stoczona została bitwa pod Little Bighorn. Indianie północnoamerykańscy pod wodzą Siedzącego Byka, Szalonego konia oraz innych wodzów stanęli przeciwko amerykańskim żołnierzom, którym przewodził podpułkownik Custer, ten sam który zasłynął odwagą w kampaniach wojny secesyjnej. Custer oraz większość białych, którzy wzięli udział w bitwie – nigdy już nie wróciła do domu. Indianie ponieśli niekwestionowane zwycięstwo.

Chwała związana z pokonaniem białych w całości spłynęła na dwóch wodzów – Siedzącego Byka oraz Szalonego Konia. Zwycięstwo to nie powstrzymało jednak Amerykanów przed dalszym podbojem ziem Indian. Siedzący Byk ani myślał poddać się oprawcom. Wraz ze swoim plemieniem  udał się na północ do Kanady. Po kilku latach został jednak zmuszony do powrotu do Stanów Zjednoczonych.

Dalsze jego losy są dość… są wręcz dziwaczne. Legendarny wódz Indian rozpoczął bowiem karierę  w wędrownych show Buffalo Billa gdzie wraz z innymi, nierzadko znanymi postaciami odgrywał sceny ukazujące życie na Dzikim Zachodzie. I...dorobił się na tym. Pogromca Custera nie skąpił autografów dla swoich fanów oraz chętnie pozował do wspólnych zdjęć – za odpowiednią opłatą rzecz jasna. 

U schyłku swojego życia osiadł w rezerwacie. Władze postanowiły go aresztować co zaowocowało awanturą podczas próby pojmania. Awantura na Dzikim Zachodzie równa się używaniu broni palnej … tym razem jedna z kul dosięgła Siedzącego Byka i sprawiła, że na zawsze zgasła w nim świadomość. 

Kiedy zaczynałam pisać ten tekst byłam pewna, że skończę na kilku zdaniach. W planie miałam opisanie Indian, a nie jednego Indianina. Chciałam wspomnieć trochę o indiańskim bogu Quetzalcoatlcie, o kalendarzu Majów… I zawrzeć to wszystko w jednym poście. Historia Siedzącego Byka jest jednak tak fascynująca, że pochłonęła mnie bez reszty i uznałam, że jeśli będę trzymać się pierwotnego planu to będzie to wielka ujma dla jego wizerunku. Mam nadzieję, że i Was – Drodzy Czytelnicy – udało mi się porwać…

Pomnik Siedzącego Byka możemy obejrzeć w Muzeum w Puszczykowie. Nie jest ogromny, ani wykonany ze złota. Ot, zwyczajny… ale to właśnie ten drobny pomnik natchnął mnie do napisania tego postu :) 

2 komentarze:

  1. Bardzo interesujące.Muszę tu częściej zaglądać ,będę sobie czytać przy kawusi :)

    http://krainakobiety.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń