niedziela, 13 kwietnia 2014

Kiepskie Baśnie tysiąca i jednej nocy

Historia Marrakeszu zaczyna się już w XI wieku, ale wtedy ciężko było nazywać go stolicą południowego
Maroko. Był on wtedy bowiem jedynie niewielką siedzibą plemienną wzniesioną głównie z gliny i kamienia
znajdującą się na szlaku karawan. Kolejne stulecia dały mu jednak szanse rozrośnięcia się do dzisiejszych rozmiarów i sprawiły, że przestał być on oazą dla kupców, a stał się nią dla turystów.



Mury w mieście liczące sobie w tej chwili już dziewięć wieków przetrwały do czasów współczesnych w niemal nienaruszonym stanie - materiał, z którego powstały to tabia, której z kolei głównych składnikiem jest czerwona glina. Drogi czytelniku - czy pamiętasz co powiedział do nas sprzedawca skór w Casablance? "Kolor Marrakesz jest brązowa!" - a wypłowiała czerwień ma właśnie brązowy odcień. Marrakesz jest więc brązowym miastem, a sprzedawca miał racje. 


Marrakesz wzbudza bardzo skrajne uczucia wśród odwiedzających go ludzi. Jedni widzą go jako jedno z miejsc akcji Baśni tysiąca i jednej nocy. Patrzą na niego poprzez pryzmat barwnych opowieści Szeherezady, a ich wyobraźnia sama maluje w każdym zaułku Alladyna ze swoją zaczarowaną lampą czy też Ali-Babę z bandą rozbójników. Jednak my urok tego miasta poddajemy niezwykle wielkiej wątpliwości. Zdecydowanie pewniej powiem, że Marrakesz nas rozczarował aniżeli zaczarował, a skoro już jesteśmy przy temacie Baśni tysiąca i jednej nocy to warto wspomnieć, że według księgi Szeherezada opowiadała je swojemu mężowi jedynie po to aby uniknąć kary śmierci za zdradę, której nigdy się nie dopuściła. Spryciara nie chcąc podzielić losu swoich poprzedniczek, które ginęły zaraz po skonsumowaniu małżeństwa z sułtanem przekonanym o tym, że nie będą mu wierne, co noc karmiła męża wymyślonymi przez siebie historiami, które urywała nad ranem. Szahrijarz - bo tak miał na imię sułtan odwlekał zaś wyrok śmierci dla przebiegłej żony ponieważ ciekawy był co przyniesie kolejna noc... i tak aż przez tysiąc jeden nocy....

Jednak tak jak sami Arabowie zbiór tych opowieści mają za pełen przesady - tak my uważamy, że synonimem dla Marrakeszu jest "Przesada" właśnie.

Przesada tkwi we wszystkim co sobą reprezentuje. Jego medina wpisana jest na listę światowego
dziedzictwa UNESCO i choć ten fakt nie jest niczym złym sprawia on, że w tym mieście stare i nowe miasto
zamieniają się rolami. O ile w innych miastach Maroko najtańsze jedzenie, noclegi czy cokolwiek innego można było znaleźć w murach mediny, tak w Marrakeszu trzeba tego szukać daleko poza nią. Dlaczego? Bo jest oblegana przez turystów, którzy mimo gry aktorskiej sprzedawców-wazeliniarzy nazywają ją "Prawdziwą częścią miasta". Zabawne, prawda?

Kolejnym takim miejscem w tym tunelu łączącym ze sobą Afrykę i Europę jest plac Dżemaa el-Fna. Jest to chyba najbardziej orientacyjny punkt w mieście. Pochodzenie jego nazwy nie jest ściśle określone, ale niektórzy tłumaczą ją jako "zgromadzenie umarłych", co ma przypominać o tym, że w tym miejscu odbywały się targi niewolników i dokonywano egzekucji. Co przerażające - wydarzenia te miały miejsce na placu jeszcze w XIX wieku. I pomyśleć, że w tym samym czasie w Europie we Francji największym zmartwieniem dla niektórych było noszenie gorsetów... 

Dziś to miejsce niczym nie przypomina swojej funkcji z przeszłości. Panuje tam hałas i wrzawa, pachnie
jedzeniem ze straganów restauracyjnych - kucharze werbują klientelę na wiele różnych sposobów, ale każdy praktycznie wprowadza turystę w znakomity humor. Świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy przy cocktail-barach zachęca do jego kupna kolorem i zapachem. Zgromadzeni kuglarze prezentują przechodniom swoje sztuczki i akrobacje - rzecz jasna nie charytatywnie, a za opłatą. Mężczyźni ubrani w niby berberyjskie stroje bajają w akompaniamencie bębnów i tamtejszej muzyki. Inni prezentują przyjezdnym swoje zwierzęta - zaklinaczy węży i Marokańczyków z wytresowanymi małpami również nie brakuje. Na placu znajduję się po prostu wszystko co tylko jest w stanie wyciągnąć pieniądze z portfeli obcokrajowców...

Ale o tym jak to wygląda w praktyce - w kolejnym wpisie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz