Maroko. Był on wtedy bowiem jedynie niewielką siedzibą plemienną wzniesioną głównie z gliny i kamienia
znajdującą się na szlaku karawan. Kolejne stulecia dały mu jednak szanse rozrośnięcia się do dzisiejszych rozmiarów i sprawiły, że przestał być on oazą dla kupców, a stał się nią dla turystów.
Mury w mieście liczące sobie w tej chwili już dziewięć wieków przetrwały do czasów współczesnych w niemal nienaruszonym stanie - materiał, z którego powstały to tabia, której z kolei głównych składnikiem jest czerwona glina. Drogi czytelniku - czy pamiętasz co powiedział do nas sprzedawca skór w Casablance? "Kolor Marrakesz jest brązowa!" - a wypłowiała czerwień ma właśnie brązowy odcień. Marrakesz jest więc brązowym miastem, a sprzedawca miał racje.
Jednak tak jak sami Arabowie zbiór tych opowieści mają za pełen przesady - tak my uważamy, że synonimem dla Marrakeszu jest "Przesada" właśnie.
dziedzictwa UNESCO i choć ten fakt nie jest niczym złym sprawia on, że w tym mieście stare i nowe miasto
zamieniają się rolami. O ile w innych miastach Maroko najtańsze jedzenie, noclegi czy cokolwiek innego można było znaleźć w murach mediny, tak w Marrakeszu trzeba tego szukać daleko poza nią. Dlaczego? Bo jest oblegana przez turystów, którzy mimo gry aktorskiej sprzedawców-wazeliniarzy nazywają ją "Prawdziwą częścią miasta". Zabawne, prawda?
Kolejnym takim miejscem w tym tunelu łączącym ze sobą Afrykę i Europę jest plac Dżemaa el-Fna. Jest to chyba najbardziej orientacyjny punkt w mieście. Pochodzenie jego nazwy nie jest ściśle określone, ale niektórzy tłumaczą ją jako "zgromadzenie umarłych", co ma przypominać o tym, że w tym miejscu odbywały się targi niewolników i dokonywano egzekucji. Co przerażające - wydarzenia te miały miejsce na placu jeszcze w XIX wieku. I pomyśleć, że w tym samym czasie w Europie we Francji największym zmartwieniem dla niektórych było noszenie gorsetów...
jedzeniem ze straganów restauracyjnych - kucharze werbują klientelę na wiele różnych sposobów, ale każdy praktycznie wprowadza turystę w znakomity humor. Świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy przy cocktail-barach zachęca do jego kupna kolorem i zapachem. Zgromadzeni kuglarze prezentują przechodniom swoje sztuczki i akrobacje - rzecz jasna nie charytatywnie, a za opłatą. Mężczyźni ubrani w niby berberyjskie stroje bajają w akompaniamencie bębnów i tamtejszej muzyki. Inni prezentują przyjezdnym swoje zwierzęta - zaklinaczy węży i Marokańczyków z wytresowanymi małpami również nie brakuje. Na placu znajduję się po prostu wszystko co tylko jest w stanie wyciągnąć pieniądze z portfeli obcokrajowców...
Ale o tym jak to wygląda w praktyce - w kolejnym wpisie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz