chwile przed odpływem mocno przepłacając. Nie, nie dlatego, że bilety były droższe płynąc z Maroko do Europy. Po prostu "pośrednik", który pomógł im w dokonaniu transakcji wziął dla siebie trochę ponad sto procent ceny biletów. Czy zgodnie z prawem - raczej nie. Panny dały się nabrać najprawdopodobniej dlatego, że nie znały cen biletów, a gość wydawał się być przekonujący. Dodatkowo były zmęczone i najwyraźniej nie musiały przeliczać każdego eurocenta na jedzenie jak my...
Staraliśmy się je poinformować o tym, że gość zwyczajnie je naciąga, ale ten skutecznie zamykał nam gęby. Pannom się spieszyło i chciały zdążyć na najbliższy prom - z tego też powodu nie dopytywały o co właściwie nam chodzi. Pożegnaliśmy się z nimi i zaczęliśmy załatwiać sprawy własnego przepływu. Pech chciał, że ten sam krętacz, który chwile wcześniej zdarł pieniądze z tym postaci z anime stacjonował właśnie przy okienku naszego przewoźnika - IMTC.
Pozbawiony był możliwości zarobienia i na nas bo mieliśmy bilety powrotne. Wystarczyło je podbić i czekać na godzinę odpływu. Nie wiem czy po złości za próbę ostrzeżenia Japonek, czy też nie, ale dostaliśmy po pieczątce z datą dnia poprzedniego. Zwróciliśmy mu na to uwagę, ale nie przejął się tym i powiedział, że ten fakt nie ma znaczenia. Po tych słowach - ulotnił się bez śladu pozostawiając miejsce swojego urzędowania zamkniętym na klucz.