najważniejszych miast w dolnej partii Hiszpanii - Andaluzji. Jest niczym prawa ręka Sewilli, która jest stolicą tego terenu i utrzymuje ten sam dobry poziom co Kordoba czy Grenada. Wam zapewne Andaluzja kojarzyć się będzie z plantacjami pomarańczy, cytryn oraz innych cytrusów, uprawami oliwek i palm daktylowych i co za tym idzie - pięknymi widokami, o które ciężko w naszym ojczystym kraju.
Flamenco - to kolejne skojarzenie, które powinno pojawić się w Waszych głowach na myśl o Andaluzji. Dźwięk gitary, klaskanie oraz rytmiczne pstrykanie palcami powinno w tej chwili opanować umysły czytających. Mężczyźni w przylegających do ciała ciemnych spodniach, białe koszule nakryte kamizelką w odcieniu spodni. Charakterystyczna apaszka pod szyją tancerza oraz specyficzny kapelusz. Tak wyglądają wykonawcy tańca flamenco, których zadaniem jest prowadzenie partnerki ubranej w falbaniastą spódnicę, którą wykorzystuje się jako bardzo istotny element w tańcu. Potrząsa się nią, a falbany tworzą niepowtarzalny efekt. Oprócz tego zmysłowości tancerkom dodają gorsety oraz chusty. Taniec oczywiście ma swoje określone zasady, ale przede wszystkim ma on odzwierciedlać emocje tancerzy. Jest więc pełen niebezpośredniego erotyzmu...
Jednak nam Andaluzja nie przywodzi na myśl tych wszystkich wspaniałości. Pamiętamy piekielną
temperaturę, rozgrzany do czerwoności asfalt, który raz na zawsze pochłonął podeszwy naszych butów. Wspomnienia przywodzą na myśl beznadziejnie działający autostop oraz... bardzo spontaniczną kąpiel.
temperaturę, rozgrzany do czerwoności asfalt, który raz na zawsze pochłonął podeszwy naszych butów. Wspomnienia przywodzą na myśl beznadziejnie działający autostop oraz... bardzo spontaniczną kąpiel.
A było to tak...
Po godzinnych próbach wydostania się z Algeciras w reszcie udało nam się wyjechać jakieś trzydzieści kilometrów za miasto. Tam zabiera nas Hiszpan, z którym dojeżdżamy na plażę jakieś 10 km przed Malagą. Mężczyzna jest jakimś przedstawicielem handlowym. Zajmował się sprzedażą akcesoriów do pływania jeśli moja pamięć nie szwankuje. Zachwycił się nami, a raczej naszą podróżą i postanowił, że musi napić się z nami piwa. Rzecz jasna - jego propozycja była nie do odrzucenia. Zatrzymaliśmy się na parkingu przy przydrożnym barze i zostaliśmy zaproszeni na obiad oraz wspomniane piwo. W ramach posiłku, który był dla nas niczym zbawienie dostaliśmy wielką kanapkę nafaszerowaną smażonym mięsem - swoją drogą kosztowała ona grosze, a było przepyszna i naprawdę bardzo syta. Albo to my byliśmy tak głodni - jedno z dwojga.
Wypijamy jeszcze po piwie, dziękujemy kierowcy o tysiąc razy za dużo i mamy nadzieję na dalszą jazdę, ale gość wcale nie ma zamiaru jechać. Twierdzi, że więcej nie będzie miał okazji napić się z podróżującymi tak jak my - co jest nie prawdą, bo przecież nie my jedni podróżujemy autostopem po Hiszpanii - w każdym razie zamówił kolejne piwo...
Na tym na szczęście się zakończyło, a przynajmniej taką mieliśmy nadzieję gdy maszerowaliśmy z powrotem do samochodu. Zanim pojechaliśmy dalej kierowca otworzył sobie jeszcze jedno piwo - chwała Bogu, że w Hiszpanii te piwka są tak malutkie, a następnie zaczął skręcać jointa. Czy jak on to nazwał: "Papierosa a'la Bob Marley". Z dużą na ramieniu dojeżdżamy na plażę, na którą obiecał nas wcześniej zawieźć. Najwidoczniej mamy szczęście do podróżowania z ludźmi, którzy lubią prowadzić pod wpływem różnych czynników zewnętrznych. Dziękujemy Marleyowi raz jeszcze i żegnamy się...
Postanowiliśmy zostać na tej plaży. Były na niej prysznice oraz kilka ławek. W krzakach upatrzyliśmy sobie idealne miejsce na rozbicie namiotu. Przynajmniej takie nam się ono wydawało. Ktoś zrobił sobie z tego miejsca toaletę. Rozbiliśmy się więc spory kawałek dalej. Tuż obok miejsca, w którym się urządziliśmy była niewielka sadzawka. Ot, wielka kałuża wyglądająca jak pozostałość po deszczu.... albo... po przypływie. Przypływ jako powód istnienia tej kałuży przyszedł nam do głowy dopiero o czwartej rano...
piękny zachód słońca, generalnie szalenie ciekawa wycieczka i moje niespełnione marzenie jeszcze, bo w kwietniu właśnie chciałam pojechać dokładnie tam gdzie Wy, ale padło na Włochy. nie odpuszczę sobie jednak, bo widzę, że naprawdę pięknie tam jest. :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam.
http://poprostumadusia.blogspot.com/
To bardzo dobrze, że nie zamierzasz odpuszczać :) Życzymy Ci szczęścia i powodzenia ;)
Usuń