Jeszcze tego samego wieczora bierzemy się do pracy. Zostawiamy plecaki w naszym pokoju i biegniemy na
dół. Do naszych zadań należeć będzie posprzątanie w kuchni, w której nikt nie sprzątał od czasu kiedy poprzedni właściciel zamknął interes, czyli od blisko trzech lat. Uprzątnięcie magazynów, sali głównej i doprowadzenie posadzki do porządku.
Adaś zabiera się za magazyny, a ja za posadzkę i schody w pracowniczej części hotelu. Carmen i reszta personelu zostawiają nas samych. A my staramy się wywiązać ze swoich obowiązków jak najlepiej żeby nie opuścić tego miejsca wcześniej jak za trzy dni, które pozwolono nam zostać.
W magazynach panuje nieład do kwadratu. Wszystkie możliwe naczynia są brudne, zakurzone albo tłuste. Ściany po wyszorowaniu ku naszemu zdziwieniu zmieniają kolor na biały, choć w początkowej fazie były intensywnie żółte. Układamy i myjemy wszystko. Posadzka i schody będące moim zadaniem również mają cechę zmienności swojej barwy. Z ciemno-szarych, po umyciu okazują się być błękitno-szare. Błękit jednak dość mocno zgubił się pod wpływem czasu, kurzu i tak dalej...
Kiedy kończymy pierwszy etap pracy personel wydaje się być zadowolony z nas. Cieszy nas to. Dziękujemy im i chcemy już iść do pokoju, kiedy to okazuję się, że czeka na nas kolacja w postaci pizzy! Protestujemy, zaznaczając fakt, że ekipa hotelowa już wystarczająco dużo dla nas zrobiła pozwalając nam się tam zatrzymać, ale nie ma przebacz! Więc grzecznie zasiadamy do stolika nie ukrywając już ani trochę, że jesteśmy głodni.
Tu ciekawostka. Oliwa z oliwek w Hiszpanii jest jak magii w polskim rosole. Jest składnikiem niezbędnym i
stosowanym niemalże do wszystkiego rodzaju potraw. Może właśnie dlatego, że Hiszpanie tak często ją stosują mają tak zdrową skórę etc. Ponadto jest o wiele tańsza niż na przykład u nas - w Polsce. Wiedzieliśmy o tym doskonale, ale mimo tej wiedzy kiedy mąż Carmen polał całą pizze złocistą oliwą zamilkliśmy. Mieliśmy miny przypominające zapewne te, które zaprezentowaliśmy w pierwszej tawernie przy okazji poznania czym jest hiszpańska tortilla. Byliśmy w szoku, ale zaufaliśmy mu i zjedliśmy ociekającą tłuszczem pizze. I wiecie co Wam powiem? Keczup i sos czosnkowy się chowają! O!
Po kolacji idziemy do swojego pokoju. Odrywamy tam kolejną niezwykłą rzecz. Mianowicie - mamy klimatyzację. Podczas gdy na dworze jest duszno, parno i sucho, my w pokoju mamy optymalne do spania 17 stopni. Rzecz jasna - nie przywykliśmy do podobnych luksusów i z tego też powodu trochę nam zajęło ogarnięcie tego jak to ustrojstwo działa. Daliśmy radę w każdym razie.
Bierzemy gorący prysznic i układamy się na wygodnym, wielkim i miękkim łóżku. Usypiamy momentalnie.
Zrywamy się przed ósmą i od razu zbiegamy na dół. Wyzwaniem tamtego dnia była kuchnia. Całkiem dosłownie - wyczyszczenie jej i uprzątnięcie było nie lada wyzwaniem. Była cała zatłuszczona i pełna przeterminowanych produktów, które pamiętały zapewne rządy poprzedniego właściciela. Okapy kuchenne były tak zatłuszczone, że na walkę z jednym trzeba było poświęcić blisko godzinę. A było ich cztery. Pięciocentymetrowa warstwa tłuszczu nie dawała za wygraną, ale w reszcie udało się doprowadzić to wszystko do stanu używalności. Mycie wszystkich naczyń i znoszenie niepotrzebnych do piwnicy również należało do powierzonych nam zadań.
Nie mniej - uwinęliśmy się ze wszystkim stosunkowo szybko. Zostały jedynie drobne kosmetyczne poprawki. Praca nie była wcale ciężka i wydawała się być wręcz nieadekwatna do wynagrodzenia, które za nią otrzymywaliśmy. Rano mogliśmy korzystać ze stołu szwedzkiego dla gości, który wcześniej przygotowywaliśmy, po południu dostaliśmy obiad, a wieczorem kolacje. A jakby tych dobroci było mało to mąż Carmen dał nam po butelce zimnego piwa! Cóż... Wykonywaliśmy każdą powierzoną nam pracę, więc chyba wszystko było w porządku ;)
A czy podczas takich podrozy jest czas na wszech obecny u ludzi sex ?
OdpowiedzUsuńTo jest kolejna tajemnica Nieustannego Wędrowania ;)
UsuńOho, Absolut na stole :D
OdpowiedzUsuń